13.04.o9
Szanowny Panie Michale
To poniżej napisałem kilka dni temu. Dobrze się stało, że kaśka uległa tej wybitnej zdolności Iwony i uwierzyła w jej kłamstwa. Wpadła nagle histerycznie z krzykiem uderzając mnie w twarz wylewając na mnie kubek gorącej kawy jaki trzymałem, wmawiając mi, że nazwałem ją jakoś i kręciłem na wideo. Nie byłem zbyt zaskoczony bo Iwona jest w pewnym sensie fenomenem i potrafi niemal każdego przekonać, dlatego tyle nad nią pracowałem. Dawno temu zacząłem pisać o niej książkę. Posiada wyjątkowy dar przekonywania, szkoda tylko, że najczęściej wybiera korzystać z niego niewłaściwie.
Odnośnie strony o jakiej wspominam poniżej, to ktoś po coś mi ją usunął, widać tak ma być bo zamierzałem ją gruntownie przearanżować.
Przepraszam, że aż tyyle textu i pod koniec moja konkretna prośba. Proszę więc o cierpliwe zapoznanie się z textem.
Jakoś nie było sposobności (a nawet wręcz przeciwnie ;)) aby i o tym napomknąć, a też nie chcę zabierać cennego czasu prosząc o rozmowę. Więc piszę tego maila, bo wówczas sam Pan wybierze albo i nie w wolnej chwili, czy zapoznać się i na ile z moją ideą i problemem. Pierwotnie chciałem zapytać jedynie o porady odnośnie pozycjonowania strony i jej zmian. Doszedł jednak bardziej znaczący problem.
Ok 3 lata temu wymyśliłem tę ideę i skompilowałem stronkę www.nowa-mysl.yoyo.pl. Konkretnie początkowo za pomocą strony chciałem skupić wokół tej idei właściwe osoby i w większych miastach stworzyć możliwość zamieszkania, źródeł dochodu i różnorakich terapi dla osób jakie nie mają szans rozwoju w małych ośrodkach, na wsiach itp. Ale nie tylko. Niegdyś zorganizowałem z niczego ośrodek medytacyjny i nie tylko, więc dlaczego by teraz czegoś podobnego nie zorganizować?.Byłem inny wówczas, jednak tzw negatywne i kosztowne empiryczne doświadczania jakie wniosły tyle zakłóceń, były mi chyba potrzebne aby dojrzeć we mnie mogło conieco. Coś co zna się z autopsji jest prawdziwsze o ile ma się możliwość wyciągania właściwych wniosków.
Dziwnym trafem kiedy przymierzałem się bardziej praktycznie do realizacji tego co w ogólnym zarysie opisuję w odnośnikach na mojej stronie, po raz kolejny nawiązalem kontakt z Iwoną. I wówczas już stała się niejako pierwszym "klientem" tej fundacji. Byłem przekonany, że to o to chodzi. Uznałem, że to pierwszy "klient" a zarazem ktoś kto znakomicie mógłby mi za jakiś czas pomóc w realizacji mej idei. Popełniłem od początku błąd, że poszedłem na zbyt daleko idące kompromisy i poddałem się jej udawanym uczuciom. Manipulację opanowała perfekcyjnie. Zbyt wiele mnie to kosztowało wymiernie także. Aż uznałem, że w takim układzie wycofać się nie mogę, bo zbyt wiele w tę "misję" "włożyłem". Byłem gotów rozstać się definitywnie już nie raz, jednakże poczucie, że nie dokończyłem "dzieła" nękało mnie potwornie wtedy. Zauważyłem też szybko, że jest w niej taki potencjał, że nawet z czasem kiedy uporała by się z konsekwencjami grzechów przeszłości, powierzyłbym jej może nawet kierownictwo pierwszego oddziału placówki jaką mam nadzieję uda się zorganizować.Iwona posiada wiele inklinacji, tendencji jakie z powodzeniem mogła by wykorzystać dla innych rozwijając tak siebie. Spełniała by się w takim działaniu. Jest na swój sposób osobą wyjątkową.
Marzy mi się fundacja i nie tylko, coś w deseń tego co zrobił ś.p. Kotański.
Bardzo chciałem Iwonie pomóc, za bardzo. Skupiając się i koncentrując całe życie wokół niej, bo to po prostu wymuszała zaniedbałem wiele. Uznałem, że pomogę jej się zmienić (wręcz o to mnie błagała) pomimo, iż kilka osób znających się na rzeczy oznajmiło mi, że nie dam rady.
Ostatecznie poddaję się, przekonałem się, że wobec takiego przypadku nie jestem w stanie więcej zrobić. Ileż można być męczennikiem?
Zrobiłem i tak bardzo wiele. Ale nikt nie jest w stanie zrobić czegoś najistotniejszego za kogoś. Raz mówi, płacze, błaga, prezeprasza, na zabój przekonuje, zapewnia, że chce, a za chwilę... jakby to była inna osoba. Tracę wiarę, że moje poświęcenia, przykłady jakimi jej służyłem odniosą spodziewany efekt. Miłość daje wolność więc w imię miłości powinienem dać ją sobie i jej. Ja nie chcę już grać Jezusa. I ciągle być obrażanym, niepokojonym, bitym, lżonym, oszukiwanym, oczernianym itd. Ile mam być ofiarą? Nie chciałem słuchać rozsądku tak wielu osób jakie znają sprawę i ciągle ponoszę konsekwencje jej zachowań, działań.
Teraz więc oczekując kolejnego zaskoczenia ze strony Iwony i kolejnych manipulacji rozważam jak postąpić korzystnie dla siebie nie krzywdząc tym jej. Bo pomóc jej nie potrafię, jeśli ona nie chce. Gdybym postąpił jak ona postępuje, łatwo sprawić mógłbym by odwieszono jej wyrok i miałbym teoretycznie spokój. Jednak moim celem jest przywrócić jej normalne życie, funkcjonowanie, myślenie. Może wybierze alternatywę wyjazdu na półroczną terapię jaką jej proponują. Bo w jej przypadku jak oznajmiły autorytety żadna inna terapia nie wystarczy. Tam zaprzyjaźni się z kolejnym frajerem a ja w tym czasie będę żył własną wolnością i tym czego pragnąłem a poświęciłem dla niej. Uczyniła mnie swoim niewolnikiem. Jakoś ją kocham, nawet jak własne dziecko, bo tak się nią zajmowałem. Ból przywiązania szybko jednak mija.
Przepraszam, że wpraszam się z moimi problemami, ale konkretyzując, zastanawiam się gdzie być. W ostateczności mam gdzie wrócić, jednakże na dłużej nie widzę tam perspektyw i to było by bez sensu. Tam sprawy poukładałem, nie ma tam dla mnie już miejsca. Z pewnych względów pozostać chciałbym tu.
Nie chciałbym się pozbywać rzeczy jakie cenię, bo mógłbym coś sprzedać, zastawić w lombard i zapłacić. Wstyd mi zwracać się do kogokolwiek ze znajomych o pomoc, bo mi przepowiadali porażkę z Iwoną. Nie spotkałem w tej kwesti aprobaty a wręcz przeciwnie.
Szybko znajdę pracę, bo posiadam wiele kwalifikacji. Na moment doznałem niezłego zawirowania bardziej troszcząc się o Iwonę niż o siebie. Teraz wiem, że ja powinienem być ważniejszy dla siebie, bo zbyt wiele dla niej straciłem. Tylko wówczas mogę komuś pomóc, dać jeśli sam posiadam. Dla tego typu osób jak ona można życie poświęcić i ona tego nie doceni, nie zechce zauważyć. Boi się wręcz tego, ucieka przed prawdą o sobie. Przedemną chrześcijanie próbowali jej pomagać ale nie chcą jej już znać.
Wiem, że jak zwykle za niedługo znowu będzie przepraszała, błagała, ale dopuki łatwo będę wybaczał jak zawsze, nie pomogę jej się zmienić. Boję się, czy moja nieugietość teraz nie wywoła w niej większego lęku i agresji jednakże czuję, że powinienem oprzeć się takim obawom. W końcu musi stać się dorosła. Bynajmniej podjąć rzeczywiście decyzję i chęć zmiany. Nie mam prawa dla niej się zabijać.
Proszę więc o pomoc w ten sposób, że pozwoli mi pan zamieszkac osobno i na kredyt, częściowo odpracowując. Albo chociaż możliwość korzystania z prysznica bo dyskretnie mogę sypiać w samochodzie. Z dystansu chciałbym obserwować, zostawić jej alternatywę i zobaczyć co wybierać będzie, żyjąc niezależnie. Po prostu abym nie doświadczał poczucia winy, że postąpiłem zbyt pochopnie, śpiesznie. Kilka lat temu nie wytrzymałem jej zachowań i zostawiłem ją, w efekcie okradli ją, zgwałcili i wylądowała na dworcu na wiele miesięcy. Psa by człowiek nie zostawił a ona często niezdaje sobie sprawy z konsekwencji swoich słów i czynów. Będzie nadal się krzywdzić i krzywdzić innych na skutek choćby nieuświadomionego poczucia winy w sobie.
Iwona jest osobą ze znacznymi obciązeniami, problemami psychicznymi. Nie sposób pomimo wielokrotnych prób nakłonić ją na leczenie. Ponieważ jest osobą chorą psychicznie czuję się za nią odpowiedzialny. Na ogół percepuje logicznie wg własnej logiki, jednak miewa często stany w jakich staje się kimś innym. Jakby coś wcielało się w nią. Wstępowało i zawładnęło umysłem, świadomością. Potem przeprasza, że to nie ona, że nie potrafi tego kontrolować.
Może też dla tych piesków chcę zostać? Jest może nie przyjemność ale satysfakcja kiedy idę do nich posprzątać. Okazują tyle sympatii, że trudno się temu oprzeć. Ludzie tak nie potrafią, bynajmniej niektórzy. Dzięki Iwonie tak się załatwiłem, że na dany moment nie mam gotówki. Jej kolejny atak agresji i szaleństwa poparty słowami ( że mam się wynosić bo chce mnie zdradzić itd.) sprawił, że wyszedłem w święto z domu i zostałem okradziony. Niby wiele zrozumiała po ostatnim szaleństwie i ciągu... znowu deklaracje, zapewnienia i... Teraz chciałem jej zaufać wierząc naiwnie jak zwykle w jej zapewnienia i oddałem wszystkie zarobione na ostatnim handlu pieniądze. Nie chciałem się wykłucać o swoje udziały, bo z nią dyskusje są bez sensu, zawsze postawi na swoim. Poczuła siłę i zero z jej strony wdzięczności. Podłość, nikczemność, zadziwiająca perfidia. Nie możliwe, że ludzka istota może tak się zachowywać. Nie spotkałem w życiu takiej istoty. Dużo nauczyłem się pokory, tolerancji ale odrobinę godności zachować powinienem. Ataki agresji są nawet na trzeźwo bo zabrakło tabletek. (Zjadła przedawkowując za szybko wszystkie. Jej lekarka zobligowała mnie abym dozował jej dawkowanie jednak nie schowałem należycie leków.)
Zapomniała ile miesięcy ją utrzymywałem (dbałem bardziej jak o własne dziecko, rujnując się dla niej) po prostu mnie wyrzucając po raz kolejny teraz. Uznając, że wszystko jest jej zasługą. Po czym będzie błagać i wymuszać bym został z nią. Gdyby nie ja, nadal mieszkała by na dworcu i kradła albo żebrała. Wyciągnąłem ją z kolejnego ciągu teraz, może ratując życie (o mało się nie utopiła a potem niemal wlazła pod cięzarówkę) i pomagałem odkuć się poświęcając własne ważne sprawy i taka nagroda. Przykrym dla mnie są jej zachowania i myślę, że wystarczy.
Myślę, że jeśli zrozumie i zobaczy, że jestem nie jej, nie elementem, przedmiotem do wykorzystywania, pomyśli i zachowa się inaczej. Potrafi się kontrolować. Może po prostu byłem dla niej za dobry?
To co powyżej, pisałem nocą w samochodzie. By uniknąć awantur, jej krzyków wyszedłem spać do samochodu tam pisząc. Wieczorem Iwonę napadł atak agresji więc co miałem zrobić? Przybiera wtedy postać czarownicy twarz zmienia się w demoniczną i bluzga takimi okropieństwami, że święty by nie wytrzymał.
Rano to zupełnie inna osoba, jakby to wieczorem nie istniało. I co ja mam zrobić? Dzwoni do mnie, jest miła kobieca, znowu kocha. Rozwiązaniem byłyby dwa pokoje ale teraz nas na to nie stać.
Pojechałem dziś po towar dla iwony bo z drobnej sprzedaży musimy się utrzymać. Powstrzymałem opory własnego ego, gniewy, żale, urazy. W pewnym sensie dzięki Iwonie mam możliwość uszlachetniania swego charakteru. Zanim ją spotkałem jedynie wyobrażałem sobie jaki jestem spokojny, opanowany, tolerancyjny. A stając w obliczu prowokacji, w konfrontacji z ogromem jej złości, perfidii mam możliwość się zmierzyć bardziej sam z sobą. I uczyć się co znaczy: "zło dobrem zwyciężaj".
WRÓĆ DO STRONY PIERWSZEJ
przejdź na kolejny text : kliknij w wybrany
wiersze dedykowane iwonie na koniec