06.10.2009

LIST DO OSOBY JAKA ZAJMUJE SIĘ ROZWOJEM DUCHOWYM

Jest pewna sprawa z jaką nie wiem jak sobie poradzić a dotyczy rozwoju duchowego nie mojego. Jakoś dziwnie czuję się odpowiedzialny za tę osobę, za jej rozwój od samego początku. Zastanawiając się skąd takie głębokie poczucie od samego początku. Może coś mogłabyś doradzić a przynajmniej wyrazić swoje zdanie odnośnie dziwnej relacji w jakiej jakoś tkwię. W jakimś aspekcie mnie to ogranicza, ale z drugiej strony choć materialnie dużo straciłem w wyniku tego co zdarzyło się za jej przyczyną, jakby zyskałem coś inaczej.

Mianowicie kiedy byłem sam tylko mniemałem o sobie jaki to jestem cierpliwy, tolerancyjny, uduchowiony. I właśnie przy niej miałem wiele możliwości wykazania tego, stając w obliczu prowokacji. Musiałem sobie udawadniać i wykazywać praktycznie stopień moich realizacji tych cech jakie niby osiągnąłem i jakie łatwo było mi odczuwać kiedy byłem sam. Myślę, że w znacznej mierze zdałem egzamin, jednak już nie chcę być Chrystusem i poświęcać zbyt wiele. Początkowo byłem przeświadczony, że jest to idealna osoba do mojej fundacji jaką zamierzałem zorganizować i o jakiej piszę na mojej stronie. Ta strona to zaproszenie dla osób z jakimi chciałem ją tworzyć.

W wyniku tej relacji jakby nauczyłem się pokory więcej, szacunku ale nic z tego tak właściwie nie pojmuję. Nie wiem po co to było i dlaczego jest jak jest. Chciałbym tej osobie pomóc ale na samym początku pewna znawczyni dusz ludzkich zapewniała mnie, ze nie dam rady. Jeden z terapeutów po roku chyba oświadczył mi, że ona potrzebuje bardzo dużo miłości i ja nie dam rady.

Opiszę pokrótce sprawę i powiedz proszę co o tym sądzisz. Dla mnie jest to bardzo dziwna historia, bo takich zdarzeń, tak dziwnej osoby w życiu nie spotkałem. Dziwi mnie, że tak intensywna niewidzialna więź nas łączy pomimo iż rozstajemy się do końca nie możemy się rozstać. Nigdy tak w żadnej relacji nie miałem.

Chodzi o Iwonę jak wiadomo, moją niby partnerkę. Piszę niby bo do dziś nie wiem jakiego rodzaju związek stanowimy. Gdzieś wyczytałem, że są związki karmiczne, takie z poprzednich żyć. Nawet myślałem o tym by to jakoś sprawdzić i przekonać się o co chodzi co też takiego dziwnego i w jakiej relacji mogło zdarzyć sie niegdyś, że teraz tyle sie podziało. I dlaczego ta osoba od samego początku ma dla mnie tak ogromne znaczenie, pomimo, że tylu problemów przy niej doświadczyłem. Była i jest nadal dla mnie jakby jakąś misją. Dziwne było jej życie i dziwne rzeczy mi mówiła. Zacząłem nawet pisać książkę o tym wszystkim bo rzeczywiście nasze doświadczenia były niezwykle intensywne i niezwykłe.

Bardzo się jej obawiałem kiedy po prawie 2 latach ponownie mieliśmy się spotkać. I dziwi mnie, że miałem wewnętrzne dialogi. Po prostu miałem coś takiego, że rozmawiałem z.... Bogiem? Prowadziłem dialogi i otrzymywałem odpowiedzi od wewnątrz, czasem nawet wcześniej zanim zdążyłem dokończyć myśl. Ten głos mówił, zapewniał, że jest Bogiem. I wlasnie ten głos kiedy bardzo obawiałem się ponownego spotkania z iwoną zapewniał mnie abym się nie obawiał, abym pojechał do niej.

Jest zaskakująco zaborcza choć nie wiadomo jakiego rodzaju stanowimy związek. Na pewno trudny dla niej samej do określenia.

Miałem nadzieję pojechać z nią na retrit. Wówczas może to zmienilo by wszystko. Jednak obawiałem się, że może narobić obraz. Jest bezpośrednia jak dziecko, co jej ślina na język przyniesie paple, bez zastanowienia. Mnie to własnie zdumiewa, bo niby tak nieświadomie paple a jednak osiąga dla siebie rezultaty bardzo często jakby inteligentnie, świadomie przemyślane.

Poznałem ją już dość dawno.

W 2005 roku wiele godzin przesiadywałem w necie bawiąc się w terapeutę czasami." Leczyłem" dobrym, ciepłym słowem, pociechą, dodawaniem otuchy, nadziei itd. Mnie dawało to jakąs satysfakcję, czułem się szczęśliwy, że jakoś pomagam cierpiącym. I wtedy tez osaczyła mnie iwona. Początkowo unikałem dialogów z nią bo w swych wypowiedziach była jakaś pomieszana, nielogiczna, uznałem, że jest niepoważna. Potem jednak uporczywie zaczęła wydzwaniać. Domagając się spotkania. Odważyłem się na to spotkanie zapewniając i wręcz modląc się by nie doszło do zbliżeń intymnych. Spędziliśmy dwa dni. Cały czas ją obserwowałem usiłując dociec o co naprawdę może jej chodzić. Zadziwiał mnie już wówczas jej ogromny potencjał, energicznośc pewien rodzaj szaleństwa i obłędu jak to potem oceniałem. Pożyczyła jakies pieniądze i szukała we wrocławiu stancji. Pożyczyła pieniądze na towar. Sam nie wiem dlaczego ale zapragnąłem jej pomóc w realizacji jej planu. Uznałem może, że tak energiczna pełna wiary i zapału z doświadczeniem w handlu osoba to to o co mi chodzi. Chciałem pojechać z nią po ten towar i pomóc jej w handlu bo samochód miałem. Woziła mnie wtedy taksówkami jak szalona po różnych miejscach we wrocku sama nie rozumiejąc chyba o co jej do końca chodzi. Niby tak szukała stancji. W końcu trafiliśmy na jakiegoś jej byłego znajomego. Jakieś rzezimiechy kryminaliści. Jak dla mnie to mieszkanie to było coś w rodzaju meliny. Oni ponoć mieli jej pomóc. Mnie się nie podobali. Poróżniliśmy się. Wychodziłem trzy razy, ona mnie zawracała z ulicy. Ostatecznie za trzecim razem nadjechał tramwaj więc pojechałem. Kiedy dojechałem do dworca oba jej telefony milczały. Byłem zły, że pewnie się obraziła i zerwała kontakt ze mną wyrzucając karty telefoniczne zostając z nimi. Ale potem drżałem w obawie, że przecież takie typy mogły jej zrobić krzywdę. Jak się okazało długo potem, miałem rację.Została tam pobita, zgwałcona i okradziona. Długo winiłem się, że ją tam zostawiłem, ale ostatecznie co mogłem zrobić? Bardzo chciała tam zostać a oni wręcz mnie wypraszali bo nie przypadliśmy sobie wzajemnie do gustu. Na siłę jej wyprowadzić nie mogłem bo oni by mnie obili. A iwona nie należy do osób jakie dają się łatwo przekonać.

Chciałem iść na policję po tym wszystkim, ale ktoś mi doradził by tego nie robić. Bałem się tam wracać sam a nie miałem z kim. W końcu jakiś jasnowidz z ezoterycznego czata na jakim byłem stałym bywalcem uspokoił mnie zapewnieniem, że iwona żyje.

I po prawie 2 latach ktoś z moich netowych znajomych oznajmił mi, że iwona była na czacie. I tak tez ponownie się spotkaliśmy. Znowu ożył kontakt, chciała abyśmy się spotkali. Była w poznaniu. Ja we wrocławiu. Zaprosiła mnie na wigilię.

Po tym co stało się we wrocławiu została bez pieniędzy. Wylądowała na dworcu. Na szczęscie nie jako prostytutka ale żebrała.

Potrafi załatwić niemal wszystko, przekonać, oszukać nawet psychologa. Ogromny dar przekonywania, szkoda, że tak "skromnie" go wykorzystywała. Ma tak mocną osobowość, że rządziła tam menelami. Robili co im kazała. Potrafi znakomicie posługiwać się facetami, wogóle ludźmi. Niezwykły talent jeśli o tzw. inteligencję emocjonalną chodzi i manipulację. Początkowo uznałem, że z taką zdolnością w biznesie moglibyśmy wiele osiągnąć.

Potem bujając się tak na dworcu naraziła się komuś w tym światku znacznemu i uciekła do poznania. Wiele wycierpiała żyjąc w bezdomności. Ostatecznie wylądowała w ośrodku dla bezdomnych. Znalazła pracę, wynajęła pokój i własnie do tego pokoju po tym wszystkim mnie zaprosiła. Potem zostaliśmy razem na wiele miesięcy.

Prosiła mnie abym nauczył ją kochać, bo nigdy nie zaznała miłości. Od dziecka złe doświadczenia.

I długo mi zajęło nim pojąłem, że tego nie sposób nauczyć. To każdy sam musi zdecydować czy wybiera miłość. Bo oczywiście nie chodziło o to by mnie kochała, ale by odczuła wewnątrz miłość. Spokój serca, ducha jakie Miłość daje. Mówi, że kiedyś była blisko Jezusa i zna ten smak.

Na pozór udaje zwykle religijną ale w słowach, czyny jej temu przeczą. Jakiś czas uznawałem, że jest opętana, bo jej zachowania i słowa bywają skrajnie różne. Sama potwierdzała, że jakby kilka osób w niej było. Nieco skomplikowana osobowość.

Zajmuję się nią bo jest osobą nieprzeciętną i szkoda by ktoś taki utkwił w niskim doświadczaniu, świadomości. Dla mnie stała się jak moje dziecko. Podejrzewałem nawet czy może nie byłem w innym wcieleniu jej rodzicem i ją jakoś okropnie zaniedbałem, zraniłem, bo mimo, że słowami oznajmiała, że kocha, to jej czyny, aktywności sprawiły mi jakoś z jej strony nieświadomie a czasem okrótnie złośliwie wiele strat i spustoszenia jakby podświadomie mszcząc się na mnie za tych co ją tak okrótnie krzywdzili. Potrafiła być bardzo podła, złośliwa, nikczemna, ale to wynik doświadczeń i otoczenia w jakim tyle czasu tkwiła. Pomimo to ja jak własnie taki rodzic ukochanemu dziecku wybaczam i nadal pomagam. Zrobiła dzięki temu ogromny postęp, dawało mi to wiele satysfakcji, szczęścia. Moim szczęściem jednak byłoby gdyby rzeczywiście odcięła się od wszystkich negatywnych naleciałości jakie taką ją poczyniły i naprawdę stała się wyłącznie sługą Najwyższego. Wiele razy zapewnia, że takie jest jej pragnienie jednak jej gorące modlitwy jakie o dziwo szybko się spełniają dotyczą jedynie kwestii materialnych. Boga uznaje za swego służącego jedynie ( i mnie też). I jak to zrobić by zechaciała dowiedzieć się więcej? Mnie nie słucha bo nie jestem dla niej autorytetem.

Pozdrawiam

Waldi

09.10.2009

DO SYLOE

Z czasem z wiekiem zaczynają ludzie doceniac bardziej przyjaźń. Tę prawdziwą przyjaźń, niż miłostki zwane zakochaniem, miłością i inne pierdolenie. Kiedy zaczynają doceniać przyjaźń znaczy że dorastają, dojrzewają.

Już wtedy nie sa najważniejsze ulotne wrażenia, ale coś bardziej trwałego. Jest miejsce w takiej świadomości na spontaniczność, przygodę, ale mądrzej. Doceniac zaczyna się wszystko to co pomijało się w szaleństwie młodości.

Jak wszystko więc i związki są po coś. Ja związkowi z tobą wiele jednak zawdzięczam. Dotąd ograniczyłem myśli do tego, że zostałem oszukany, wykorzystany... frajer. Ale przeciez chciałem nim być. Wiedziałem przeciez, że może być tak, że nie odwzajemnisz niczego. Że nie zapragniesz tak jak ja szczerego, uczciwego związku.

Powiesz... brzmi jak oskarżenie, ale wystarczy przypatrzeć się faktom. Fakty nie kłamią. Mam żal do ciebie, że obiecywałas coś innego i całą winą za rozpad naszego związku mnie obarczasz. Przeciez wiesz, że wina zawsze leży po połowie. Al ekobietom trudno przyznac się do prawdy przed samą sobą. Trudno. I tak jesteście zabawne :).

Mało jest kobiet jakie przekroczyły, wyszły ponad kobiecy umysł i uwarunkowania. Takich naprawdę mądrych. Tak jak mało jest prawdziwych facetów jacy odważyli się zobaczyć swoje uwarunkowania.

10.10.2009

Iwona

Wolę to napisać bo wiem, że jak podejmę w rozmowie uciekniesz od tematu.

Jest prawdą, że zależy mi na tobie. Tobie na mnie chyba nie za bardzo. Nie chcę szukać innej kobiety, nawet choćby tylko do sexu. Miałem niedawno propozycję i jakoś się nie skusiłem.

Przeżyliśmy bardzo wiele, bo bardzo intensywnie żyliśmy. Szkoda zaprzepaszczać tego wszystkiego. Poznaliśmy się już na tyle. Moglibyśmy stanowić wspaniały związek jednak oboje musimy nad tym popracować, nie można całe życie iść na żywioł i spontaniczność. Bądź proszę ze mną szczera do końca. Jeśli ci się nie podobam, jeśli już nie czujesz atrakcji, pociągu do mnie, jeśli oczekujesz, że poznasz może lepszego faceta powiedz mi o tym. Może już poznałaś, może on jest tylko do seksu a ja jako kumpel? Bo ze mną już nie chcesz. Nie wiem, powiedz mi to szczerze, nie bój się. Są kobiety jakie mają po dwóch i więcej partnerów sexualnych ale to burzy ich psychikę z czasem. Same sobie robią krzywdę.

Piszę to też w związku z tym, że chcesz mieszkać wśród bardzo wielu facetów. I bardzo dziwi mnie, że już w branicach jak byłaś czułem, że już cię nie pociągam, robiłaś to ze mną jakby z koniecności, niechętnie jakoś. Dlaczego? Uznałem, ze dlatego bo z kimś zaznałas tam sexu. Wtedy tak się robi w człowieku.Uczucia do dotychasowego partnera, emocje, słabną, staje się obojętna poprzednia relacja. Serce kamienieje, wrażliwość zanika, sumienie się wypala i to prosta droga do piekła, zezwierzęcenia.

Pomyśl też, jak byś się czuła gdybym ja mieszkał w hotelu sam wśród tak wielu kobiet? Jeśli zależało by ci na mnie tak jak mnie zależy na tobie byłabyś niezadowolona i w obawie.

Wśród tak licznej grupy zawsze znajdzie się osoba jaka jakoś się spodoba, jakiej ty się spodobasz. Po co więc wybierasz narażać się na nową znajomosć? Postarajmy się uzdrowić wpierw nasz związek, naszą relację. Jeśli ucieka się od związku w nowy związek są z tego negatywne konsekwencje przekonasz się.

Przeciez za te 300zł a nawet taniej mogłaś znaleźć pokój, bo są oferty. Tak obiecywałaś, tak chciałaś. Skąd w tobie znowu nagła zmiana? Mogliśmy nawet za 500zł wynając mieszkanie. Ale już zaniechałaś, nie chciałaś. Przecież w tym hotelu wcale nie jest tak fajnie. Przyjrzyj się uważnie to hawira, speluna. Krzyczące fiuty, pijane niewyżyte w koło, czy to cię kręci? Ściany jak w piwnicy, podłoga obskurna. Ja wiem, że to kręci, że wokół tyle facetów. Ja gdybym był pośród tak wielu kobiet też bym czuł jakąś ekscytację. Lubisz rozmawiać z facetami więc byćmoże za niedługo będziesz mieć nowych kolegów, może nawet coś więcej bo jak człowiek bez sexu to nawet coś zaiskrzy jeśli się jest blisko płci przeciwnej. Po prostu natura, instynkty. Mnie to niepokoi. Ja nie mam koleżanek. Wręcz unikam poznawania kobiet. Więc bądź ze mną szczera i powiedz mi, czy chcesz być ze mną czy nadal otwierasz się na poznawanie nowych facetów. Chciał bym to wiedzieć. Patrz ilu ty ich już poznałaś tu w opolu, w branicach, a ja kobiet wcale. Jestem wobec ciebie lojalny i uczciwy więc mam prawo oczekiwać tego od ciebie. Tymbardziej, ze sobie to obiecywaliśmy.

Może ustalmy jakiego rodzaju my stanowimy związek teraz?

Czy wolny luźny, koleżeński, przyjacielski? w jakim tak jak ty ja też mam prawo szukać sobie kumpeli? Nie wiem kim ja właściwie dla ciebie mam być? Zastanów się nad tym. Jak chcesz podobać się Bogu, Jezusowi skoro tak nieuczciwie ze mną postępujesz?

Szczerze mówiąc nie chce mi się szukać innej kobiety, bo ja mam inną naturę, jak już się wiążę, to trzymam się jednej kobiety i po co mi wtedy inne? Jeśli poznam inną wtedy o tobie zapomnę. Będzie istniała tylko ona, dla niej cały będę. Bo do czego po co mi koleżanki? No chyba, że z pracy czy jakichś organizacyjnych spraw, ale wtedy jestem na dystans z takimi. Np. absolutnie nie rozmawiam nawet wokół spraw osobistych i seksualnych. Nie zaprzyjaźniam się. Nie flirtuję, nie mizdrzę się, nie kokietuję. Jestem miły ale trzymam chłodny dystans. A ty nie.

Ty mnie wogóle nie poznałaś. Cały czas poprzez złe doświadczenia, poprzez pryzmat tych doświadczeń postrzegasz mnie jak tych psów jacy cię ranili w życiu. I ja za to obrywałem. Porównujesz mnie np. do jakiegoś skurwiela jaki walił swoją matkę. Mnie krzywdzisz tamtą krzywdą jakoś podświadomie. Ja jestem zupełnie kimś innym, dlaczego mam cierpieć dlatego, że on ci tak zrobił?

A na mnie te wszystkie twoje doświadczenia się mszczą. Ty nieswiadomie odreagowujesz na mnie. Czasami twoje postępowania są takie jakbyś mnie bardzo nienawidziła. Jakbyś pragnęła mnie krzywdzić, mojej straty. Dlaczego?

Czy nie widzisz, że jestem twoim przyjecielem? Że swym przykładem uczę, okazuję, pokazuję ci przyjaźń? Miłość?

Zatrzymujesz się w swoich ocenach i myśleniu np. na tym, że powiedziałem kiedy chciałaś pożyczyć pieniądze na małpy, bo powiedziałem "komu". Pomyśł - miałem prawo tak powiedzieć. Dlaczego? Bo zachowywałas się wtedy wobec mnie bardzo obco. Z twoich zachowań ja domniemywałem, że masz kogoś i mnie chcesz po prostu wykręcić. Ze mną nie chciałas przebywać, rozmawiać, co miałem myśleć? Powiedziałem, że nie znam cię bo cię nie poznawałem. Bardzo się wtedy zmieniłaś stałas się dla mnie jakoś obca, wręcz wrogo nastawiona. Ty zobacz czasem jaka ty jesteś w swoich zachowaniach słowach, pomyśl co, jakie myślenie i reakcje wywołujesz tym. Ze mną wtedy stałaś się na dystans, obca, ja nie wiedziałem co się dzieje, z kim ty się kumasz. Bałem się ciebie. Nie mogłem zaufać. Nie wyobrażasz sobie jak bolały mnie twoje zachowania. Osoba jakiej tyle poświęciłem, dla jakiej żyłem nagle tak dziwnie obco się zachowuje.... Kiedy ty obudzisz w sobie jakies wsółodczuwanie, wyobrażenie co ja czuję i myślę? Poproś Boga by cię nieco uwrażliwił. Tak łatwo przychodzi ci mnie ranić. Jestem bardzo wrażliwy ale nie ujawniam tego. U mnie wszystko się dzieje w środku ty masz odwrotnie od razu odreagowujesz. Ale zacznij się zastanawiać co i jak ja mogę czuć skoro ty jesteś moją odwrotnością.

Nie na darmo Bóg nas połączył, nie ma przypadków. Ja jestem pewien, że Bóg. Nie do końca jeszcze wiem po co. Pewien, bo pamiętam dialogi i kłótnie i zapewnienia jakie otrzymywałem z wewnątrz z duszy. I nawet teraz ostatnio kiedy zapytywałem Boga w pewności swojej, że kogoś masz, że już do mnie nie wrócisz, zapewniał mnie, że wrócisz. Nie wierzyłem, a jednak... Jednak wracasz i uciekasz.

Ale ja nie chcę wiecznie takich rozterek, bólów. Tyle byłem sam, bez ciebie bo kaprysisz i uciekasz. Potem wracasz.

Ja chcę wiedzieć czy ty będziesz moja, czy ty chcesz być moja. Mówisz, że już nie chcesz być moją żoną. Czyli miałem rację w moich obawach, że na ślub zawcześnie. Już dawno mógłbym znaleźć miłą kochającą mnie kobietę. Ale czekam na ciebie, bo ciebie prawdziwie kocham. Nie mógłbym być z inną kochając ciebie. Jak to zrobić bym ciebie przestał kochać? Jeśli ty mnie nie chcesz.

Jest na to sposób. Musiała byś mnie zdradzić i zostać już z kimś innym i mi o tym powiedzieć. Nie wolno lecieć na dwa fronty. Bolało by, ale wtedy innego wyjścia bym nie miał i nie czekał już na ciebie. Nie chciałbym tego ale ile mam się dręczyć czekaniem na ciebie? Teraz (zresztą wcześniej też) masz ku temu okazję. Przestań mnie dręczyć i zacznij być ze mną uczciwa i odetnij się od facetów. Zamieszkaj inaczej i bądź z facetami na dystans jak ja z kobietami. Bądź tylko moja, jak ja twój. Iwona nawet jeśli szanujesz swoją religię ona tez nakazuje dystans do płci przeciwnej. A ty tak robisz by mieć z facetami jak najbliżej. Nie kuś sama siebie.

Nie mogę czekać bezustannie aż ty dorośniesz, dojrzejesz do uczciwego związku. Zastanów się nad tym. Nie masz prawa mnie tak maltretować, traktować.

Nie wiesz jak zabolało mnie kiedy przeczytałem co napisałeś na terapi, że jesteś sama, nie w związku. Pewnie tak mówisz innym pomyślałem, by pokazać, że jesteś do wzięcia. Ja się czuję z tobą cały czas w związku i tak o tobie oznajmiam wszędzie. A ty wszędzie mówisz, że jesteś wolna. To kim ja w takim razie jestem? Ciągle frajerem? Dla mnie takie twoje oświadczanie innym, że jesteś sama jest jak zdrada. Bo mówiąc, że jesteś sama oświadczasz wszem i wobec, że otwarta jesteś na jakiś związek. Ty zacznij się zastanawiać nad tym co oznajmiasz swoimi słowami, zachowaniami, postawą. Bądź uczciwa a przez to miła Bogu. To bardzo nieodpowiedzialne i niedojrzałe być z kimś w związku i olewać odchodzić bez poczynienia wszystkiego co w twojej mocy by związek uzdrowić, naprawić. Najłatwiej uciec ale tak naprawdę niczego to nie załatwia podobne problemy pojawią się w kolejnych związkach.

Nie masz prawa się pastwić nad kimś takim jak ja, bo tyle ci poświęciłem i kocham cię. Nie jestem po to byś odreagowywała na mnie. Proszę cię. Ja dość wycierpiałem. Wiem, że widzisz wszytko inaczej, bo nie interesowało cię jak widzę, myślę i czuję ja. Jesteśmy jak dzieci, jak głupie dzieci tego samego Boga. Zechciejmy zastanowić się jak Może nasz Najukochańszy Ojciec widzieć to.

Patrz Iwonko. Idę spać w zimnym samochodzie. Czy myślisz, że taki gość jak ja nie mógłby inaczej?

Dla ciebie tu tkwię. Bo czekam, czekam na ciebie. Aż się zdecydujesz. Mógłbym być całkiem gdzie indziej, w komforcie, ale dla mnie komforty nie mają znaczenia. Dla mnie ma znaczenie miłość. Kiedy przemyjesz swoje oczka łzami miłości? I poprzez Miłość spojrzysz na wszystko? Poproś Boga o zdolność do wybaczania, uwolnienie od pretensji, żalu. O to by Bóg zabierał od ciebie złości, złe emocje, myśli, uczucia. W sumie miłość sama uwalnia od tego. Otwórz się na nią, a oczyści wszystko. Bóg jest Miłością.

MIŁOŚĆ POKONA WSZYSTKO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ale ją wybierz.

Nawet nie wyobrażasz sobie jak cieszą twoje zmiany w mentalności. Nie wiem na ile je zauważasz w sobie. Np. jak powiedziałaś, że cieszy cię jak sama sobie możesz sobie coś kupić. Albo jak oznajmiasz pragnienie wrzucenia głupiego papierka do kosza a nie na ulicę....

Masz dużo dobra w sobie. Tak to jest, że jak za długo się twki w cierpieniu, to wtedy to cierpienie degraduje. Ale idziesz w górę, unikaj cierpień, złości. Jeśli ból jest krótki w życiu, jest jak pozytywny kop. Ty doświadczyłas za długo zła. Ale w głębi masz dobro i to dobro zwycięży.

Jeśli ty swój umysł, świadomość wzniesiesz wyżej osiągniesz takie rzeczy...nawet sobie teraz nie wyobrażasz :)

Ty mnie iwona nie widzisz. Widzisz kurdupla, człowieczka ale nie widzisz duszy, świadomości, całości. Warto starać się widzieć wszystko w szerszej perspektywie. A nie przez tymczasowe wrażenia, doświadczenia, myśli jakie się tał łatwo zmieniają.

Ciało, ubranie to jakaś otoczka, czasem myląca. To czego doświadczamy też za jakiś czas z dystansu innym uznamy, zobaczymy. Nie warto więc zbytnio temu podlegać. Za jakiś czas ukoisz się bardziej i rozszerzą się twoje horyzonty myślowe, postrzeganie. Wtedy wiele rzeczy i mnie też inaczej pewnie ocenisz. Unikaj ludzi ograniczających świadomość proszę. Unikaj kontaktów jakie na pozór wydają się atrakcyjne. Ludzie i zdarzenia mają duży wpływ na nasze myślenie i zachowania, postępowanie. Nawet myślenie może szkodzić. Umysł może być przyjacielem ale i wrogiem. Nie myśl, że się wymądrzam, ja po prostu piszę co wiem, co dowiedziałem się kiedyś od naprawdę mądrych osób. Pytaj Boga, Jezusa, nigdy nie ludzi i zawsze sprawdzaj czy na pewno ktoś inny nie podszywa się pod podpowiedzi. A już na pewno nie warto zawierzać myślom, umysłowi, wrażeniom, emocjom jakie są tak zmienne. Jesteś bardzo emocjonalna, ja też, to ukrywam. To nasz mankament, coś co nas gubi. Emocje to najniższy z wymiarów. Niżej są instynkty, ale to już dotyczy zwierząt, a my przecież jesteśmy ludźmi. Jednak są ludzie jacy wyłącznie ograniczyli się do instynktów, takiego doświadczania wyłącznie zmysłami. Takich ja unikam jak ognia.

Dla mnie jesteś bardzo ważna, bardzo mi droga, żyję dla ciebie. Iwonko nie wykorzystuj tego powierzchownie. Nie czyń ze mnie frajera. Tak jak np wtedy w niedzielę pojechałem ci sprzedawać do wrocka a potem się odemnie odwróciłaś. Bardzo bolało. Możesz kiedyś żałować, że tak postępujesz. Zauważ i wykorzystaj ze mnie potencjał duchowy nie materialny, a wtedy zyskasz naprawdę. Dziwi mnie, że tak nisko mnie cenisz. Dziwi, że tak niewiele we mnie widzisz. Ufam, że będziesz się trzymać Boga nie ludzi i wtedy będziemy razem i wtedy zaczniesz mnie doceniać i szanować, bo zobaczysz więcej.

Iwonko ja też potrzebuje czasem pomocy, wsparcia, w kategoriach ludzkich. Mam ciało, mam ludzki umysł. Ograniczenia. Bądź proszę tez moim przyjacielem. Bądź wyrozumiała. Spróbuj jeśli już musimy jako ludzie oceniać, ocenić mnie inaczej jak dotąd. Spojreć innymi oczami. Nie skupiaj się na tym wszystkim co chciałas widzieć we mnie złe ale doszukaj się co dobre. A wtedy zobaczysz mnie innym. Jestem wielowymiarowy ;).

Iwona

Miłość pojawia się tam gdzie znika manipulacja, kiedy bardziej myślisz o drugiej osobie niż o jego czy jej reakcjach na twoje działania. Kiedy masz odwagę w pełni się odsłonić. Kiedy masz odwagę na bezbronność.

Wiem jak trudno nawzajem sobie zaufać po tak wielu złych doświadczaniach, rozczarowaniach. Gdybyśmy się na to odważyli.... pomyśl. Ja ci zaufałem, byłas wśród tylu facetów...., ty zaufaj, że chcę cię kochać i mnie kochaj.

Albo skoro już wybrałas tam być gdzie jesteś...weź sobie z tego całego kramu faceta jakiego chcesz, jeśli tego chcesz. Jaki w twoim mniemaniu odpowiada twoim oczekiwaniom. I nie zdziw się za niedługo, że się pomyliłaś. Niestety wtedy ja i ty będziemy jedynie kolagami bo mnie inna wtedy będzie mieć. Bo nie chcę być sam.

Jako facet wiem na pewno, że niejeden z tego hotelu pomyśli, że jesteś łatwym towarem. Bo w myśleniu faceta kobieta jaka sama zamieszkuje wśród facetów.... to ... Ludzie uznają, że szanująca się kobieta nigdy by takiego miejsca nie wybrała. Ja nie oskarżam. Ja stwierdzam co myślą inni. Kiedyś w ozimku na przeciw mnie był hotel i tez mieszkało tam kilka dziewczyn. Wszyscy mieli o nich własnie taką opinię. Dlatego wolałbym abyśmy pomyśleli nad tym by zamieszkac gdzie indziej. Ważne jest nie chwilowa korzyć (bo teraz to wygląda dla ciebie bardzo korzystnie) ale czasem warto nawet stracić by potem zyskać. Konsekwencją zamieszkiwania samej w sąsiedztwie tak wielu "głodnych samców" może być po prostu sex.

dałem ci swoją miłość a ją odrzuciłaś. W zamian złość, pogarda, obrazy, totalny brak szacunku i kłamstwa. Kłamiesz nie tylko mi ale wszystkim w koło obmawiając mnie, wmawiając wszystkim jaki to byłem niedobry. Nawet przez telefon nigdy nie masz czasu dla mnie. Szok. Jak można być tak niewdzięcznym? Tyle ci poświęcałem, całego siebie, cały żyłem dla ciebie, tylko to co ty chciałas było dla mnie ważne. I zamiast dziękuję wyzwiska, obelgi, żądania itd. Tydzień temu przemęczony jechałem tracąc na bilet tobie sprzedawać nic za to nie chcąc. I nawet nie usłyszałem dziękuję ale wrogość jedynie za niedługo.

Miałem cały czas nadzieję, że jednak miłość zwycięży wszystko, jednak ty nie wybrałaś miłości ale wszystko to co jej przeciwne. Współczuję.

Zachowujesz się nie jak przyjaciel pomimo, iż ja zawsze byłem ci przyjazny ale jak wróg. Nawet teraz mogłas jak już nie chciałaś dać mi te 40 małp pojechałbym zarobił. Oszukałaś mnie, że pracujesz w weckend i nigdnie nie jedziesz. I pojechałas do katowic. A obiecywałaś, ze pojedziemy do wrocka i dasz mi 40 sztuk. Ja kiedyś dawałem ci bez żadnego dla siebie zysku małpy byś tylko sobie zarobiła. Potem woziłem płacąć, tracąc na paliwo byś tylko zarabiała a ty się tak odwdzięczasz.

Siedzę samotnie w aucie czekam na ciebie tyle dni. Nie masz już chwili czasu dla mnie. Nawet pogadać przez tel. Ok.

Ja ci wybaczam ale wiem, że prawa Boga, prawa natury sa nieugięte. Co siejesz zbierzesz, co dajesz otrzymasz. Tak więc współczuję. Tyle bólu, podłości ile ja za twoją przyczyną doświadczyłem mało kto by znosił.

Oszukuj więc teraz kolejnego faceta tak jak mnie wmawiałaś jacy ci twoi poprzedni byli źli, niedobrzy, a ty poszkodowana. Zniszcz mu życie jak to uwielbiasz czynić męzczyznom. Mścij się na nich udając miłość, sprzedając się jak prostytutka byle spełniali twoje zachcianki, bo jak ci ktoś przestaje dawać wtedy uciekasz. Mną manipulowałas nawet sexem, to tez rodzaj prostytucji, bo robiłas to po coś. Żal mi cię, bo szczęścia, miłości prawdziwej nie zaznasz, nie posmakujesz. Ciągle niepokój, ucieczka, wszędzie palisz mosty za sobą, nigdzie nie masz powrotu.

10.10.2009 mail od i do iwony

WIESZ CO?MAM CIĘ SERDECZNIE DOŚĆ.GDY WROCIŁAM ZE SZPITALA PROSIŁAM POZYCZ MI 300 ZŁOTY NA 50 SZTUK MAŁP ZAPYTAŁEŚ KOMU????

Powiedziałem tak, bo dziwnie mnie unikałaś. Uznałem, że pewnie jesteś z kimś innym i chcesz mnie wyruchać. Bardzo zagadkowo się wtedy zachowywałaś. Nie było z tobą dialogu.

 

TERAZ MASZ JAKIEŚ ŻALUZJE????? BARDZO MNIE DZIWISZ!!!!!MAM 2 PRACE I MYŚLE ŻE MAM PRAWO KURWA MIEĆ DOŚĆ PRACUJE PO 10 DODZIN DZIENNIE NIE MUSISZ O TYM WIEDZIEĆ

szkoda, że mnie tak traktujesz po wszystkim co dla ciebie zrobiłem. I dziwne, że nie widzisz ile tobie poświęcałem.

 

BO WAŻNIEJSZE BENKARTY OBCE NIŻ JA WIĘC WAL SIE GNOJU NA RYJ!!!!

Powinienem się obrazić ale pomijam to. Jestem ponad twoje ograniczenia.

 

POPROSIŁAM BĘDĄC W SZPITALU ŻE PO POWROCIE JA NIE CHCE MIESZKAĆ W OPOLU

Oooo i dziwne, że ci się tak zmieniło. Wróciłaś do kasieńki do opola.

a ja mówiłem jak jeszcze tam byłaś, Jedź do tych katowic do sióstr, bynajmniej asocjacja z lepszymi osobami może by ci pomogła. I przyjechałas sama do opola nie do mnie ale do tej kaśki. Do mnie się nawet nie odezwałaś więc co mnie winisz, że tu wróciłaś? To była twoja decyzja przecież. Kiedy ty dorośniesz, dojrzejesz i przestaniesz obwiniać , mnie, świat , wszystko i wszystkich a nie zobaczysz winy w sobie?

 

WZIEŁEŚ WYPLATE JUŻ DAWNO MOGLIŚMY WYJECHAĆ

Tylko debil by pojechał nie wiadomo gdzie zostawiając wraki samochodów by mnie potem jeszcze ścigali za ich złomowanie. Pozatym te wraki to pieniądze, dlaczego żądasz bym i to utracił dla ciebie? Czy ty kiedyś coś poświęciłaś dla mnie? Bo ja dla ciebie niemal wszystko, zostałem goły, z niczym, nawet jeść nie miałem co na skutek tego, że ty a nie ja było ważniejsze w naszym związku. Jak możesz tego nie widzieć i nie doceniać?

ALE TY OCZYWIŚCIE OBARCZAĆ MNIE ZACZEŁEŚ SAMOCHODAMI ŻE SĄ ZEPSUTE MIALEŚ MIAŁEŚ PRAWIE 2 MIESIĄCE ABY TO ZALATWIĆ NIE ZROBIŁEŚ N IC W TYM KIERUNKU WIĘC JAKIEJ KURWY CHCESZ ODEMNIE PYTAM????

Nie miałem pieniędzy by coś robić z autami, to duży koszt niestety. Bo nie tylko koszty naprawy ale ubezpieczenia, rejestracja, przeglądy. A zostawić je było by skrajną głupotą. I jak mogliśmy wyjechać jak z tobą nie sposób było się dogadać? Twoje emocje zabierają ci rozum, zacznij myśleć rozumem a nie emocjami jakie co chwile się zmieniają.

ZPOJŻ NA SIEBIE NIE ZROBIŁEŚ NIC A WSADZIŁEŚ MNIE DO SZPITALA

Jak możesz mnie o to obwiniać? Ja cię wsadziłem? Powinnaś być wdzięczna, że bez pieniędzy byłem a poświęciłem ci tyle byś wytrzeźwiała. Olałem wstyd jak cię holowałem wtedy z przed dworca na odwyk. Pomogłem ci dojechać do branic i taka wdzięczność. Dzięki tej terapii jesteś inna, poważniej, dojrzalej podchodzisz do życia. Jak więc możesz mnie oskarżać? Kto inny byłby wdzięczny.

WIĘC WYPIERDALAJ I NIE OSKARŻAJ MNIE ZE T6ERAZ Z TOBĄ NIE CHCE GADAĆ I ŻE NIE MAM CZASU MIAŁEŚ BLISKO 2 MIESIĄCE NA POZALATWIANIE SPRAW ALE WOLAŁEŚ PIĆ SPADAJ

Uważaj bym tego nie zrobił, bo jak zmądrzejesz będziesz żałować. Kto inny na pewno ci tyle nie poświęci. Normalny facet taką jak ty szybko zostawi. A podobny tobie obije przy pierwszej lepszej okazji. No chyba, że znajdziesz ciaptacha jakiegoś, ale wtedy on ci się szybko znudzi.

 

Dnia 28 września 2009 4:33 VaMan <vaman111@wp.pl> napisał(a):

Przepraszam za wczorajszy mail, też uległem myślę uzasadnionemu gniewowi i złości. Wyobraziłem sobie, że oszukałas mnie i kręcisz z innym facetem. Uwierzyłem w to. Stąd moje emocje, złośliwości. Teraz będzie ich coraz mniej bo podjąłem najwłasciwszą z terapii.

Też mnie złościło i gniewało to, że ciebie wogóle nie interesują moje problemy, jedynie twoje są ważne.

W jakiś sposób ukrywanie prawdy (jak to czynisz ciągle przedemną) tez jest kłamstwem. Dlaczego nie chcesz abyśmy zostali przyjaciółmi? Wtedy bez obaw możemy sobie mówić wszystko. I nie było by tak, że się zawsze co jakiś czas kłócimy na zabój, juz rozwód, rozstanie ostateczne... (Bo ja np. teraz rzeczywiście uwierzyłem, że dlatego tak się zachowujesz i mnie unikasz nawet telefonicznie, bo poznałaś kogoś). I potem jakoś znowu wracamy do siebie. Na chwilę. Po jakimś czasie uciekasz a ja za tobą gonię.

A nie lepiej zastanowić się jak to zmienić abyśmy nauczyli się dogadywać i nie doprowadzali do takich napięć? Proponuję abyśmy wzajemnie na piśmie wygarnęli sobie wszystko i potem na spoko próbowali wyjaśniać sobie conieco.

Mówisz, że postawa w jakiej wyzywasz, jesteś arogancka i agresywna wobec mnie to twój styl bycia. Nie tylko ja ale każdy obiektywny psycholog powie ci, że to raczej nabyta, wyuczona postawa życiowa. Po części postawa rozczeniowa - tak to się nazywa. Tolerowałem to zawsze choć czasami przesadzałaś. Wkurzyło mnie maxymalnie, że tak mną pomiatasz, nie szanujesz niedawno teraz. Bolało, że uniakasz nawet rozmowy tel. i mnie olałaś, nie mając czasu by się choć na chwilę spotkać pogadać. Uznałem to początkowo za podły egoizm, bo czułem się bardzo samotny. Widzisz ja czasem potrzebuję dobrego słowa, miłego, czułości. A tu w zamian za to, że przemęczony po nocce jadę dla ciebie sprzedawać do wrocka zaczęłaś raptem być nieprzyjemna, wredna, arogancka. W niedzielę jak dla ciebie handlowałem byłas miła, "kochałaś", a za niewiele czasu już ci przeszkadza telefon odemnie. Co miałem myśleć? co ty byś pomyślała gdybym się tak ja zachowywać zaczął jak ty się zachowywałaś? Dziwne, że siebie nie widzisz, dlaczego? Poobserwuj jak ty się do mnie odnosisz. Ja do psa tak bym nie mówił i tak nie traktował. Więc włączyła mi się myślałka, wyobraźnia i emocje.

Każdy związek jeśli unika się w nim dialogów, szczerych rozmów (a nie rozmów w jakich ciebie zupełnie nie interesuje moje zdanie, co myślę czuję, tylko sama wtącasz mi się w zdanie i dokańczasz na swój sposób co niby ja chcę powiedzieć) nie przetrwa długo. Związek trwały polega na wymianie a nie exploatacji jednej strony przez drugą. Rysiek z terapii kiedyś mówi mi abym cię zostawił bo przecież mnie kompletnie nie szanujesz, nie jestem dla ciebie autorytetem. Więc czym/kim dla ciebie byłem? Chciałbym to usłyszeć z twoich ust. Popatrz mi w oczy i powiedz kim byłem i po co przez ten czas jak byliśmy razem. Wmawiałaś mi, że kochasz mnie, ale ja i tak widziałem, ze to nieprawda bo miłość wyraża się czynami, a one okazywały co innego.

Udajesz odważną, ale to nie jest odwaga. To jest.... Ty ciągle się boisz. Nie masz schronienia. Na chwilę w ozimku poczułas się bezpiecznie, bywały chwile miłe. Chciałbym abyś zauważyła gdzie w tobie jest problem, pewnie zajmie ci to nieco czasu, ja nie mogę ci powiedzieć bo potraktujesz to jako zarzut. Zależy mi na tobie, bo nigdy nie kłamałem. Naprawdę jesteś kimś z kim gdyby wykorygować drzazgi z przeszłości fajnie w życiu mogło by być. Może znajdziesz kogoś kto bardziej potrafi kochać, poświęcać się itd. Jednak wątpię czy na dłuższą metę będziecie się dogadywać.Proponowałbym raczej abyśmy nie rozstawali się definitywnie, nie angażowali w nowe związki uczuciowe, ale starali się naprawić nasz. Bo związki uczuciowe to rzecz święta. Nie zrywa się ich ot tak. No chyba, że twoje uczucia do mnie były powierzchowne i udawane, że twoje kocham to tyle co puch na wietrze. Ja jak mówię kocham to naprawdę kocham.

Wznieś się proszę ponad gniewy i złości, czyż one smaczniejsze są jak smak miłości? Na pewno są jej odwrotnością i czymś co oddziela od miłości, są jej przeciwieństwem. Jeśli nie potrafisz sama co to dla Boga? On potrafi zabrać w mig całą twoją złość i gniew tylko Mu na to pozwól. Jeśli będziemy sie trzymać blisko Boga będziemy razem, jeśli nie nie będziemy. Powiedziałem ci to na samym poczatku. A jeśli wierzysz, że będziesz szczęśliwsza z innym facetem niż ja bardzo się mylisz. Jedynie na początku a potem będzie jeszcze gorzej. Nie wierzysz? Spróbuj przekonasz się.

10.10.2009

myślisz tylko o sobie o mnie nigdy nie myślałaś, traktowałas jak farjera z jakiego można zawsze korzystać. A ja chciałem ci pokazac prawdziwą przyjań. Bo np. mówiłaś, że wynajmiemy razem, np kawalerkę, narobiłas mi nadziei, i od kiedy w tym hotelu znowu stałas się obca. Przestało ci raptem na mnie zależeć. A jeszcze niedawno jak cię kaśka wywaliła tak ci na mnie zależało. Czy ty widzisz jaka ty jesteś?

Mam prawo czuć się oszukany, bo przez wiele czasu na początku przekonywałas mnie, że zostaniemy razem na "zawsze". Tak sobie przysięgaliśmy. Więc jako dojrzały emocjonalnie i uczuciowo człowiek traktowałem cię jak własną żonę, kogoś na stałe. Zależało mi na prawdziwej twojej korzyści, dbałem o twoje dobro, troszczyłem się, poświęcałem. Może kiedyś twoja wyobraźnia sięgnie dalej i choć w odrobinie ujrzysz ile i jak wycierpiałem dla ciebie. Wspomnij tylko niektóre sytuacje, np. kiedy byłas w ciągach. Zapomniałaś? Sama kiedyś mi się dziwiłaś dlaczego cię nie zostawię, bo tyle mi krzywdy robisz. Zawsze byłem przy tobie, nigdy w potrzebie cię nie zostawiałem, chyba, że kiedy sam jak obłąkany zapijałem samotność kiedy zawiozłem cię do branic. Dla mnie to było cięższe jak dla ciebie tam. Ty chociaż miałas z kim pogadać, normalne spanie jakieś tam jedzenie. Ja nic. Zostałem tu sam w śmierdzącym, zasranym i zaszczanym samochodzie. Nawet nie poczułas skruchy,m ze samochody tak załatwiłas mi. Ja ci wszystko wybaczyłem, choć nawet policjant chciał abym podpisał na ciebie za tę szybę w golfie. Ty nie potrafisz mi wybaczyć czegoś co sobie wymyśliłaś jako oskarżenie. Nie masz odwagi posłuchać co, jak ja wtedy czułem, myślałem. By przyznać się do czegoś trzeba być silnym, odważnym siłą Boga.

Kiedyś też bywałem podły i okrótny, egoistą dla niektórych osób. Wiem i rozumiem, że teraz nie potrafisz mnie zrozumieć, że nie chcesz zrozumieć. Boisz się tego. Najtrudniej przyznać się przed samym sobą do zachowań niefajnych wobec kogoś.

Kiedy cię tak bardzo potrzebowałem, chociaż rozmowy, po prostu pobyć jak z bliską osobą, za jaką cię uważałem - otrzymywałem podłość, nikczemność, odrzucenie... bolało

Kiedy przywiozłem cię z nysy pijaną i uciekłaś z samochodu. Poleciałem cię szukać, ale potem po prostu wpadłem w gniew. Pomyślałem - to ja tyle sie poświęcam, za ostatnie pieniądze jadę szukam, przywożę, pilnuję jak chorego dziecka by wytrzeźwiała, a ona kolejny nr wycina. Tymbardziej, że potem przyszłaś pod samochód tam koło szpitala. Wyglądałaś okropnie. Robiłas siarę więc zainteresowała się ochrona. A mnie tak zależało by spokojnie w tym miejscu auto stało. Spaliłas mi tak dobre miejsce. Więc kiedy podeszła kobieta z ochrony i mi o wszystkim opowiedziała i że zaraz po auto przyjedzie policja, poty na mnie spłynęły. Cudem auto odpaliłem i odjechałem. Znalazłem cię na ławce pod dworcem z żulami. Zawołałem. Zawołałaś ożywiona do nich: -"to jest mój chłopak". Jeszcze byłem twój. Błagałem cię abyś do kasi pojechała się wykąpac bo ja musiałem jechac sprzedać małpy, pieniądze się skończyły a towar miałem. Pod zoo jak stałem zadzwonił ruski, że jakaś pijana czerwona baba z facetem śpi w golfie, że w tym aucie jest burdel. Wiesz jak mnie zabolało? Z facetem w moim aucie. Jak ty byś się poczuła na moim miejscu, spróbuj sobie czasem wyobrazić jak ja się czułem tyle razy ile razy robiłas coś kretyńskiego, podłego.

Potem wydzwaniałas od jakiegoś lumpa z jego mieszkania bym po ciebie przyjechał. Przyjechałem. Spałaś w golfie. Oddech ledwo ledwo, bałem się cię ruszać. Uznałem, że po tylu dniach picia może ci się coś stało, bo taki słaby oddech. Myślałem, że jestes nieprzytomna i jak cię ruszę to powiedzą, że ja ci coś zrobiłem jakby jakaś padaczka czy cos. Wezwałem pogotowie, potem przyjechała policja. Potem zaczęłaś swoje awantury. Bałem się, ze ktoś znowu wezwie pały i jak zwykle mnie zabiorą. Odeszłem.

Rano znalazłem cię pod dworcem z żulami. Udało się wreszcie cię przekonać by iść na odtrucie. Prosiłem patrol jaki stał obok. Pała oznajmił tylko, że własnie miał cię zabrać bo wyzywałaś. Przewracałaś się, ludzie patrzyli. Nie obchodziło mnie już co o mnie myślą. Miałem już dość cierpienia widząc cię pijącą w takim stanie.

Na odwyku powiedzieli że mamy przyjść rano, na trzeźwo. Namówiłas mnie jeszcze bym wzioł ostatnie piwo na pół. Wykąpaliśmy się w kamionce i skusiłas na numerek w krzakach.

Potem zawiozłem cię na noclegownie byś się przebrała, wykąpała. Tak bardzo się wtedy bałaś, tak bardzo mnie potrzebowałaś. Nie zawiodłem cię, nie zostawiłem. Rano przyjechałem po ciebie. Byłas taka miła, kochająca, bo mnie potrzebowałaś. Na odwyku kategorycznie zażadali bym cię jeszcze dziś zawiózł do branic na odtrucie. Poszliśmy jeszcze po jedzenie do pck. Pojechaliśmy na gapę autobusem. Z ciężkim sercem pożegnałem cię tam. Zostałem sam. Jakiś spokój tylko miałem, że wreszcie jesteś bezpieczna, bo tyle dni przedtem jak piłaś .... to był dla mnie koszmar. Ty wiesz co to znaczy jeśli kocha się osobę a ona zachowuje się tak jak ty wtedy? Jaki to ból?

Po tym wszystkim byłem tak rozwalony psychicznie, że najprostszym sposobem wydawało się uciec w picie. Nie potrafiłem sobie poradzić z tym całym balastem tak bolesnych przeżyć jakie mi swoimi zachowaniami fundowałaś. Czy chcesz mnie za to winić, ze nie byłem az tak mocny? Niestety mam tam jakąś wrażliwość, nie mam serca z kamienia. Ty chyba tak.

Raptem przestało ci na mnie zależeć. Za to wszystko co od początku dla ciebie robiłem. Już w branicach stałas się nie moja, czułem to. Uznałem, ze z kimś coś skoro dla mnie, wobec mnie jestes taka sztuczna, na dystans. Najgorszy był ten sex z przymusu na jaki się ostatni raz wysiliłas udając. Czułem się jak z prostytutką, jakoś oszukany. A potem propozycja płatnego sexu. Nie mogłem uwierzyć - niby kochała tak fajnie było sexić się z uczuciem. Co ty zrobiłas z nasza miłością? Czym, w jaki sposób ją zabiłaś?

Kiedyś może pozastanawiasz się nad tym i będziesz żałować o ile twoja świadomość będzie ewoluować. Bo prymitywni ludzie nie wyciągają wniosków, po prostu żyja jak zwierzęta tym co jest, co się trafia, z dnia na dzień.

WRÓĆ DO STRONY PIERWSZEJ

przejdź na kolejny text : kliknij w wybrany

07.09.2009 listdo pastora, zacznij od tego. Streszczenie całej sytuacji, jednak w stanie świadomości, gdzie jeszcze czułem się ograniczony, destrukcyjnymi stanami mentalnymi.

książka o niej, o nas, grudzień 2008. Wtedy byłem przekonany, że z nami definitywnie koniec. By pomóc sobie to zakończyć zacząłem pisać książkę podsumowując w niej wszystko. Myśląc - "napiszę i odłożę cały ten rozdział życia na półkę"

poniżej są listy i texty jakie pisałem do iwony lub w jej sprawie. Kliknij w datę. Wiele textów nie ma, iwona pokasowała. Szkoda były naprawdę mocne, dlatego je skasowała.

20.12.2007 - pierwszy do niej list

21.12.2007 - drugi list

29.12.2007 - trzeci list już po spotkaniu. Wyraża oczarowanie.

30.12.2007 kolejny list jednak data rzeczywista z pewnością musiał być inna

05.01.2008 - list jaki napisałem po drugiej chyba nieudanej wizycie u niej

22.01.2008 do 04.06.2008 texty pisane kiedy nie można było się słownie dogadać

22.06.2008 - oświadczenie jakie napisałem dla policji (nie pokazałem nikomu) po bijatyce z Iwoną

18.07.2008 do 31.08.2008 texty mające na celu dotarcie do jej umysłu, wyjaśnienie

17.12.2008 - list napisany po kłótniach i kolejnej decyzji, ze się rozstajemy

22.12.2008 - texty i listy do poznanej w necie nieznajomej, kiedy pewny byłem, że Iwona znalazła innego

24.02.2009 - list jaki napisał mi się po jej urodzinach kiedy już w ciągu nieźle się "bawiła". Po awanturze i jej zdradzie pojechałem oburzony do domu kilka dni wcześniej. (szczegóły w książce)

13.04.2009 - list do właściciela schroniska w jakim mieszkaliśmy

26.04.2009 - texty, maile kiedy się godziliśmy i rozstawaliśmy i kiedy zaginęła

08-09.2009 texty listy kiedy znowu kofała itd, cd.

06.10.2009 LIST DO OSOBY JAKA ZAJMUJE SIĘ ROZWOJEM DUCHOWYM i listy kiedy już nasz związek umarł, iwona wtedy zdradzała, oszukiwała wybitnie

17.10.2009 - pamiętnik jaki pisałem w samotności mieszkając w samochodzie

22.10.2009 listy do mojej byłej żony jaka po latach się niespodziewanie odezwała

01.11.2009 pamiętnik c.d.

07.012010. - pamiętnik i mail do i od Iwony na końcu

wiersze dedykowane iwonie na koniec

LIST POŻEGNALNY